tonisia tonisia
239
BLOG

Praca dla teologa 2

tonisia tonisia Kultura Obserwuj notkę 5

Wiem wiem, zarzucicie mnie odrazu komentarzami w stylu "było najpierw fach sobie wyrobić, a potem dopiero studiować". Mimo to podzielę się kilkoma wspomnieniami z wyboistej ścieżki jaką była dla mnie droga do znalezienia pracy.

Przeszłam zatem biedronkową gehennę pracy w empiku, takim supersamie z płytami. Niby żadna praca nie hańbi, ale pamiętam doskonale pewien epzod z mojej obrony doktorskiej: otóż już po wszystkim zgromadziliśmy się na poczęstunku. Szanowne grono profesorskie wyraziło życzliwe zainteresowanie tym czy gdzieś pracuję. Na moją twierdzącą odpowiedź, zapytano co robię. "Jestem recepcjonistką w gabinecie dermatologicznym". Tu zapadła kłopotliwa cisza, na obliczach kochanego profesorostwa odmalowało się zgorszenie, no zupełnie jakby nagle coś zaśmierdziało. Wreszcie jeden z recenzentów litościwie przerwał to milczenie stwierdzając, że "Primo - vivere". Kochani profesorzy dali tym samym wyraz troski o mnie, ale jednocześnie też kompletnego oderwania od rzeczywistości.

Przeżyłam również mały obóz pracy w pewnym wydawnictwie. Redakcja znajdowała się w piwnicy prywatnego domu szefa, gnieździliśmy się tam w pięcioro osób. Szef przyjmował mnie do pracy z następującym tekstem: "Ja tu panią zatrudniam ze względu na pani wykształcenie, liczę, że podniesie pani poziom moralny w redakcji. Oczekuję, że będzie mnie pani informować o tym, co moi pracownicy robią podczas gdy mnie nie ma, oraz będzie mi pani przekazywać swoje spostrzeżenia na temat ich pracy". Nie żartuję, naprawdę tak było. Po licznych naciskach z jego strony, gdy jednak nie udało mu się nakłonić mnie do "współpracy", nawet pod groźbą wyrzucenia z pracy, szef uderzył w ton religiancki: "Pani przybija Chrystusa do krzyża nie chcąc ze mną współpracować!! Zło należy tępić, a pani woli stać po ich stronie przeciwko mnie!!!" Okazało się, że wszyscy koledzy mieli składaną taką samą propozycję. Gdy ktoś nie zgadzał się na kablowanie, wtedy szef przechodził do ubeckiej metody pomówień. Mówił danemu pracownikowi, że kolega właśnie na niego doniósł, że ten się obija. Teraz miało się szansę na rewanż. Brzmi nieprawdopodobnie? Też bym nie uwierzyła, gdyby ktoś mi opowiadał.

O mały włos nie zaczęłam pracować u człowieka, który chciał mnie zatrudnić jako swoją księgową (!), w piwnicy swojego domu (co oni z tymi piwnicami?), na kontrakt 5-letni, za odejście z pracy musiałabym zapłacić mu odszkodowanie 100 tys. zł. Praca 6 albo i 7 dni w tygodniu, od rana do późnego wieczora. I ja się poważnie wahałam, czy nie przyjąć takiej propozycji. Ostatecznie odwiodło mnie od tego liche wynagrodzenie jak za taką harówkę oraz jego własne słowa, że życia osobistego, to ja przez te 5 lat pracy napewno nie będę miała. Nie uważacie, że to jest forma współczesnego niewolnictwa? Najlepsze jest to, że na moje miejsce przyszło mnóstwo chętnych kobiet.

To garść wspomnień, które, jak myślę, mówią wiele o sytuacji na rynku pracy w Polsce i sytuacji Polski w ogóle.

tonisia
O mnie tonisia

W zasadzie nie mogę się wypowiadać na tematy polityczne. A szkoda. tonisia@op.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura